Psiak był uroczy. Biały i puszysty.
Do tego trzeba dodać sympatyczne czarne oczy i nos.
Charakter miał też dobry, nigdy nie szczekał nerwowo i nie rozrabiał.
Dzieciaki go uwielbiały.
Niestety to rodzice, jak się okazało, mieli uczulenie na sierść.
Zaczęli odsuwać psiaka najpierw od siebie, potem dzieci też przestały go tak często głaskać.
W końcu nikt się z nim nie bawił.
Przyjemne spacery też się skończyły, teraz to były krótkie wyjścia na siku i koniec.
Pewnego dnia psiaka obudzono wieczorem.
Był zaspany, gdy rodzice wsiadali z nim do samochodu.
Czuł, że jechali szybko.
A potem, nagle, samochód się zatrzymał na poboczu.
Drzwi się otworzyły, psiak znalazł się przez sekundę w mocnym uścisku.
Po chwili poczuł, że upada.
Był tak zaskoczony tym, co się stało, że dopiero po chwili zauważył –
brak samochodu,
brak rodziców,
brak dzieci.
Brak domu.
Był sam, w ciemności, gdzieś na zewnątrz, w oddali majaczył las.
Psiak zaczął się mocno bać.
Nie wiedział, co się stało, gdzie są wszyscy.
Zaczął nerwowo piszczeć i kręcić się po poboczu i drodze.
Węszył, szukał śladów, denerwował się.
Nie zauważył świateł ani trąbienia samochodu, który go potrącił.