o kurczaczku

Przez trzy tygodnie był bezpieczny.
Rozwijał się, zanurzony w odżywczej substancji, w przyjaznym środowisku.
Przed światem zewnętrznym chroniła go skutecznie delikatna skorupka.
Żadne zagrożenie nie dotarło do środka. Nic nie zakłóciło wzrostu.

Po trzech tygodniach przebił małym dzióbkiem skorupkę.
Świat okazał się trudniejszy, niż się spodziewał.
Było zimniej. Było głośniej. Bał się.

Dobrze, że nie poznał ciepła matki, nie zaznał jej opieki.
Nie miał okazji wyrosnąć na dorodnego koguta.
Na fermie nie są potrzebne.

Do maszyny wrzuciła go dłoń w żółtej rękawiczce.
Ta zmiażdżyła go bezboleśnie.