o baloniku

Czerwony balon znalazł się w koszu. Nie bardzo pamiętał, jak. Jeszcze chwilę wcześniej czuł się pełen powietrza i wiary w to, że świat jest piękny. Czuł wstążkę, dzięki której mógł cieszyć się w pełni okrągłym kształtem i nie bał się, że to straci. Słyszał śmiechy dzieci, zderzał się z innymi balonami, wszystko dookoła było kolorowe. To szczęście trwało kilka godzin. Teraz czuł się dziwnie, w szarym, ciasnym i śmierdzącym koszu. Gdzieś daleko nadal było słychać zabawę.

Nagle zobaczył w dali, wysoko, niebieski balon. Widocznie uciekł i podążał teraz ku nieznanemu, ku chmurom.  Czerwony balon zaczął marzyć. A gdyby tak udało mu się wydostać z tego uwięzienia? Mógłby poszybować tam, skąd balony nie wracają. Nikt o tym nie mówił, żaden nie wrócił. Musi być tam pięknie, w niebie.

Gdy tak marzył, wciśnięty w kosz na śmieci, nagle ktoś przechodząc obok go przekłuł.

o pluszowym misiu

Było takie miejsce w domu, gdzie nikt nie zaglądał.
Brudny, ciemny kąt, zupełnie opuszczony.
Tam właśnie siedział skulony, pluszowy miś.
Kiedyś piękny, puszysty i o ładnej barwie mlecznej czekolady.
Teraz już niestety brunatny, mocno zakurzony.
I smutny.

Smutny, bo od dawna nikt go nie przytulał.
Ani on nikogo nie tulił.
Siedział w tym kącie bardzo, bardzo długo.
W końcu przecież dzieci dorosły, a dorośli nie przytulają pluszowych misiów.
I tak został sam, niechciany i zapomniany.

Miś z nosem na kwintę zastanawiał się ciągle: „Czy źle przytulałem?”.
Myślał i myślał, a z czasem smutniał coraz bardziej.
Aż w końcu ktoś sobie o nim przypomniał.

I wyrzucił go do śmieci.

o psiaku

Psiak był uroczy. Biały i puszysty.
Do tego trzeba dodać sympatyczne czarne oczy i nos.
Charakter miał też dobry, nigdy nie szczekał nerwowo i nie rozrabiał.
Dzieciaki go uwielbiały.

Niestety to rodzice, jak się okazało, mieli uczulenie na sierść.
Zaczęli odsuwać psiaka najpierw od siebie, potem dzieci też przestały go tak często głaskać.
W końcu nikt się z nim nie bawił.
Przyjemne spacery też się skończyły, teraz to były krótkie wyjścia na siku i koniec.

Pewnego dnia psiaka obudzono wieczorem.
Był zaspany, gdy rodzice wsiadali z nim do samochodu.
Czuł, że jechali szybko.
A potem, nagle, samochód się zatrzymał na poboczu.
Drzwi się otworzyły, psiak znalazł się przez sekundę w mocnym uścisku.
Po chwili poczuł, że upada.
Był tak zaskoczony tym, co się stało, że dopiero po chwili zauważył –
brak samochodu,
brak rodziców,
brak dzieci.
Brak domu.
Był sam, w ciemności, gdzieś na zewnątrz, w oddali majaczył las.

Psiak zaczął się mocno bać.
Nie wiedział, co się stało, gdzie są wszyscy.
Zaczął nerwowo piszczeć i kręcić się po poboczu i drodze.
Węszył, szukał śladów, denerwował się.

Nie zauważył świateł ani trąbienia samochodu, który go potrącił.

o choince

Młoda choinka wyglądała w lesie pięknie. Była zielona i zdrowa, zapowiadała się na piękne i dorodne drzewo. Ale pewnego dnia przyszedł drwal i zabrał ją z lasu.

Odcięta od korzeni, nie czuła się dobrze. Najpierw jechała w zatłoczonej ciężarówce. Później kilka długich dni była oglądana, dotykana i oceniana na bazarze przez kupujących. Opinie były surowe: „Krzywa chyba”, „Za mało igieł”, „Mogłaby być wyższa”. Mała choinka z każdym dniem smutniała coraz bardziej.

W końcu jednak trafiła na miłą rodzinę, której się podobała. Została kupiona i zabrana do domu, w którym było ciepło i przytulnie. Dzieci ubrały ją w bombki i światełka. Choinka miała się coraz lepiej, bezpiecznie i dobrze. Podobało jej się w tym domu bardzo. Miała ozdoby, dużo uwagi, głaskania i czuła się ładna. Chciała tam zostać na zawsze i duża urosnąć.

Aż któregoś dnia święta się skończyły. Z gałęzi zabrano jej ozdoby i światełka. Igły zaczęły spadać. I któregoś dnia mała choinka została wyniesiona z domu. Wciśnięta do worka na śmieci, wylądowała na śmietniku. Z połamanymi gałązkami, smutna i opuszczona. Stała tam chwilę, aż uschła do końca. Nie widziała już śmieciarki, która wywiozła ją na wysypisko.