o króliku

Było wspaniale.
Był młody, puszysty, z różowym noskiem.
Dziecko go pokochało od razu!
 
Wcześniej przez chwilę mieszkał w takiej szklanej klatce.
Nie było tam przyjemnie. Miał kolegów i nie wszyscy byli mili.
Jedzonko też było kiepskie. W szybę pukali jacyś ludzie, widział ich ogromne głowy. Bał się czasami.
 
Aż pewnego dnia jedna z tych wielkich ludzkich twarzy przyglądała mu się dłużej niż inne. Po chwili poczuł, że jest wyjmowany z klatki i pakowany do jakiegoś pudełeczka. Znowu się bał, strasznie nim rzucało w tym pojemniczku. Chyba gdzieś go przenoszono. Trząsł się.
Czekał, co będzie dalej i… nagle poczuł na futerku promienie słońca.
I delikatny, ciepły dotyk jakiejś małej rączki!
Zobaczył małą, różową twarz człowieka, uśmiechającą się…
 
Od tego momentu wszystko było cudownie.
Był karmiony, głaskany, przytulany.
Był kochany.
Dowiedział się też, że są święta i małe, puszyste króliczki to wspaniały prezent z takiej okazji.
Cieszył się!
Było wspaniale!
 
Minął tydzień.
Święta się skończyły.
Dziecko się znudziło.
Rodzicom się nie chciało sprzątać po króliku, ani nim zajmować.
Sierść była wszędzie!
Wyrzucili go do kosza.
Przestraszonego królika zagryzł bezdomny pies, szukający jedzenia w śmietniku.

o czajniczku

Czajnik był drugiej kategorii. Przynajmniej tak mu mówiono. Biały, plastikowy, zwykły. Nikt nie wróżył mu ciekawej przyszłości. Nie poddawał się jednak. Grzał wodę każego dnia, kilkanaście razy w ciągu godziny. Zobaczył setki, jak nie tysiące, herbat, kaw, gorących kubków. To wszystko – dzięki niemu. Wiedział o tym. Dlatego nie przejmował się gadaniem.

Pewnego dnia poczuł, że przy klapie do nalewania wody coś zaczyna trzeszczeć. I zupełnie nagle, kolejna osoba, która chciała nalać wody, urwała przycisk.

Tyle razy wykonał swoją pracę doskonale. Teraz wylądował w koszu, chociaż jego serce mogło dalej grzać.